Seria: Zamek Calhounów (tom 1 i 2)
Wydawnictwo: Harper Collins Polska (partner kolekcji Edipresse)
Liczba stron: 384
Rok wydania: 2015
Na skalistym urwisku nad zatoką w stanie Maine stoi Towers, wspaniała
rodzinna rezydencja, w której żyje legenda o niespełnionej miłości i
ukrytych szmaragdach. Mieszkają w niej cztery siostry gotowe bronić swej
posiadłości wbrew wszelkim przeciwnościom losu. Catherine najbardziej
ze wszystkich sprzeciwia się sprzedaży Towers, choć koszty utrzymania
rezydencji znacznie przekraczają możliwości panien Calhoun. A już za nic
nie może dopuścić, by nabył ją magnat hotelowy Trenton St. James, który
ich ukochany dom potraktowałby jako kolejny interes.
Amanda czuje że znajomość ze Sloanem O'Rileyem, który ma zaprojektować
plan przebudowy rodzinnej posiadłości, może być kłopotliwa. Oboje są
pełni temperamentu i od pierwszej chwili mocno między nimi iskrzy.
Amanda postanawia utrzymać dystans, rozmawiać ze Sloanem wyłącznie o
interesach, lecz to okazuje się dość trudne....
Lubię od czasu do czasu przeczytać lekki romans, ale momentami
zastanawiam się, czy autorki tworzące ten gatunek nie zatracają się zbyt mocno
podczas pisania swoich powieści. Przeszkadza mi, że w większości romansów bohaterkami
są kobiety, które tracą swoją osobowość, kiedy na scenę wkracza „książę” zniewalający
je swoim erotycznym magnetyzmem. Czy kobieta nie może być silną i niezależną
osobowością, by zdobyć miłość? Wydawało mi się, że siostry Calhoun – główne bohaterki
powieści Nory Roberts – są niezależnymi i pewnymi siebie heroinami, które nie
pozwolą dmuchać sobie w kaszę. Kiedy jednak na horyzoncie pojawili się
przystojni i bogaci faceci, bohaterki zaczęły przypominać mi stereotypowe
uległe kobietki, które mówią „nie”, ale myślą „tak”.
„Catherine i Amanda” to zbiór dwóch niewyszukanych, lekkich,
miłosnych opowiadań. Bohaterkami wykreowanych przez pisarkę historii są dwie z
czterech sióstr Calhoun. Młode kobiety stoją na skraju ruiny. Rodzinna,
podupadła rezydencja jest studnią bez dna. Siostry zostają zmuszone do podjęcia
rozmów o sprzedaży Towers. Potencjalnym nabywcą jest magnat hotelowy Trentom St.
James. Między mężczyzną, a najmłodszą z sióstr zaczyna mocno iskrzyć. Druga
historia rozgrywa się kilka tygodni po wydarzeniach, które zostały
przedstawione w „Catherine”. Do rezydencji przyjeżdża architekt Sloan O’Riley
(postać bardzo działająca mi na nerwy), który ma zająć się renowacją Towers. Jeszcze
przed zameldowaniem się w rezydencji wpada on na Amandę, która z miejsca
zaczyna go interesować.
W tle rozterek miłosnych Catherine i Amandy rozgrywa się
historia dramatycznej miłości Bianki Calhoun (prababki sióstr), której duchowa
obecność ciągle jest wyczuwana w Towers. Przed siostrami stoi także zadanie
odnalezienia zaginionych klejnotów należących do prababki. Historia Bianki i jej
klejnotów oraz motyw renowacji Towers spajają opowiadania.
„Catherine
i Amanda” to tendencyjny romans. Książkę przeczytałam szybko,
dostarczyła mi rozrywki, ale znalazły się w niej również sceny, które mnie
irytowały. Romantyczne nowelki Roberts średnio mi podchodzą, wolę wielowątkowe
sensacyjno-romantyczno-obyczajowe powieści tej autorki.