niedziela, 11 stycznia 2015

Arystokraci

Okładka książki Arystokraci
Lubię kulinarne eksperymenty i próbowanie nowości, ale z przyjemnością wracam do tradycyjnych smaków i sprawdzonych dań. Podobnie mam z literaturą. Sięgając po różne książki poniekąd ryzykuję, bo nigdy nie wiadomo, jak będą mi "smakować". Toteż czasem z premedytacją wybieram takie, po których wiem, czego się spodziewać.
Właśnie na tej zasadzie wyciągnęłam ze stosu przy oknie tomik "Arystokraci" opatrzony nazwiskiem Nory Roberts. Potrzebowałam akurat lektury lekkiej, przyjemnej,  nie absorbującej, a już na pewno nie przygnębiającej. Zresztą dawno już nic tej autorki nie czytałam, a przecież lubię. I tak okołoświąteczny czas spędziłam w towarzystwie wyższych sfer, a mianowicie ( fikcyjnego) książęcego rodu de Cordina.

Książka "Arystokraci"  zawiera dwa opowiadania. Są to
"Beztroski książę" (""The Playboy Prince", wcześniej ukazało się jako "Książęcy urok")
oraz
 "Błękitna krew"  ("Cordina's Crown Jewel", poprzednio pod tytułem "Arystokraci")

Pierwsze z nich rozgrywa się w europejskim ( fikcyjnym) księstwie Cordina. Poznajemy całą rodzinę: księcia Armanda, jego syna Bennetta (miłośnika kobiet, koni, rozrywek), córkę Gabriellę ( 10 lat temu została uprowadzona przez wroga, ale wszystko dobrze się skończyło) oraz następcę tronu Aleksandra i jego żonę Eve. Ona właśnie spodziewa się potomka. Towarzystwem i pomocą służy jej daleka krewna lady Hannah. Ta skromna i niepozorna kobieta skrywa jednak pewną tajemnicę, jej obecność na książęcym dworze nie jest czysto towarzyska, ma pewne zadanie do wykonania. Przy okazji wpada w oko księciu Bennettowi, ale niełatwo ją zdobyć. W dodatku odwieczny wróg rodu de Cordina, Deboque przygotowuje kolejny atak. Czy zostanie udaremniony, jaką rolę odegra w tym Hannah i czy beztroski książę się "ustatkuje" - o tym przeczytamy w tej minipowieści.

Drugi tekst zabiera nas do Ameryki, gdzie przebywa rodzina Gabrielli de Cordina. Jej córka Camilla ma już dość obowiązków księżniczki i oblężenia przez dziennikarzy. Zdesperowana obcina włosy i wypożyczonym autem ucieka w świat, jedzie przed siebie, gdzie oczy poniosą... Podczas ulewy dochodzi do niegroźnego wypadku, dziewczyna znajduje schronienie w chacie ekscentrycznego, aroganckiego gbura imieniem Delaney - archeologa. Ci dwoje drą ze sobą koty, ale oczywiście między nimi iskrzy. Camilla pomaga przepisywać artykuły, odkrywa tajniki archeologii, sama "łapie bakcyla" i już wie, czym chce się zajmować. Wiele się dzieje na płaszczyźnie uczuciowej. Nieporozumienie prowadzi do "krachu", ale pewna intryga kończy wszystko happy endem.

"Arystokraci" to taki słodko-pikantny tomik, charakterystyczny dla Nory Roberts, która w romans wplata nutkę sensacji, przygody, dodaje konkretny wątek tematyczny, a postaci obdarza "charakterkiem", ciętym językiem i poczuciem humoru.
Gdybym miała  porównać, to pierwsze opowiadanie wydaje mi się spokojniejsze, bardziej statyczne, mimo wątku sensacyjnego, natomiast drugie- bardziej dynamiczne, żywe, barwniejsze. "Błękitna krew"  ponadto zawiera wątek archeologiczny,  i  właśnie to opowiadanie, choć schematyczne, podobało mi się bardziej.
Całość  jednak wypada przyjemnie, to jakby przystawka i główne danie.

Zajrzałam zatem do kolejnego zakątka królestwa Nory, tym razem do Cordiny... pewnie  niebawem wyruszę na kolejną podróż z bohaterami jej powieści.

2 komentarze:

  1. Opowieści o księstwie De Cordina były pierwszymi książkami Nory Roberts, jakie przeczytałam. To one właśnie wciągnęły mnie w świat tych powieści. Osobiście chyba najbardziej podobały mi się opowieści o Gabrielli i Alexandrze, ale w jeśli bym miała wybierać to w czołówce również znalazłaby się część o Camilli.
    Ci dwaj moi pierwsi faworyci poruszyli mnie chyba tym wątkiem troszkę "kryminalnym". Pamiętam, że byłam wtedy na wakacjach na basenach, jednak byłam tak zaintrygowana dawnymi losami bohaterów, że nie weszłam do wody, dopóki nie skończyłam czytać wszystkich części. W ogóle kocham kryminały, ale jednak na urlop sięgnęłam po coś lżejszego - ot takie romansidełko zostało mi pożyczone od przyjaciółki. Mimo, że doskonale wiedziałam, jak dana opowieść się skończy (gdzieżbym zaczęła książkę nie przeczytając uprzednio zakończenia xD), jednak mimo, że wiedziałam kto będzie z kim, jak potoczą się losy bohaterów, to z zapartym tchem śledziłam kolejne wydarzenia. Byłam jak w transie i to chyba jest ten urok dzieł Nory Roberts, które tak mnie w niej urzekł.
    Ściskam ;*
    e_schonheit ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za piękną, obszerną wypowiedź.
      Tak, to właśnie cały urok książek Nory, niby wszystko wiadomo, niby nic nowego, ale oderwać się nie można i przyjemnie się czyta.
      Zbyt pochopnie umieszcza się Roberts w worku z romansami, bo tam i kryminalnie i sensacyjnie i przygodowo bywa...
      Pozdrawiam serdecznie.
      Aga

      Usuń