czwartek, 31 stycznia 2013

Hołd


Nora Roberts znajduje się w gronie moich ulubionych pisarek tworzących literaturę  dla kobiet. Powieści tej pani dostarczają mi mnóstwo rozrywki, mimo to nie sięgam po nie zbyt często. Jak każda pisarka, Nora Roberts wykształciła sobie charakterystyczny styl, dlatego – będąc miłośniczką jej twórczości - wiem czego mogę się spodziewać. Romans, elementy sensacji, tajemnice, melodramaty i większej lub mniejszej objętości wątki obyczajowe. Gdybym chciała poznać całą prozę Nory Roberts „na jeden raz” myślę, że bardzo szybko bym się znudziła. Dawkując sobie utwory pisarki stopniowo, ciągle czerpię przyjemność z ich czytania i nie doświadczam poczucia przesytu.

Tym razem mój wybór padł na „Hołd”, powieść, którą Nora Roberts napisała w roku 2008, a która w Polsce ukazała się po raz pierwszy rok później. Główną bohaterką utworu jest dwudziestoośmioletnia była aktorka, która realizuje się obecnie jako przedsiębiorca budowlany. Cilla, która nie miała udanego dzieciństwa, postanawia na nowo odnaleźć siebie i stworzyć prawdziwy dom, którego nigdy nie miała. Bohaterka przenosi się do Wirginii, gdzie znajduje się podupadła rezydencja jej babki - sławnej aktorki Jane Hardy, która popełniła samobójstwo. Cilla decyduje się odnowić zrujnowany dom i osiąść w nim na stałe. Kobieta rozpoczyna remont, jednak komuś najwyraźniej nie podoba się ten fakt, a także to, że bohaterka odnajduje listy adresowane do jej babki, napisane przez tajemniczego kochanka. Okazuje się, że Janet tuż przed śmiercią nawiązała intensywny romans. Ktoś nie chce, by ta informacja ujrzała światło dzienne. Wkrótce tajemnicza osoba atakuje i niemal zabija byłego męża bohaterki, który podobnie jak ona pracuje w branży budowlanej i ciągle utrzymuje z nią przyjacielskie stosunki. Na budowie dochodzi do coraz nowych aktów wandalizmu.

Cilla nie musi jednak radzić sobie z problemami sama. Przystojny sąsiad z naprzeciwka, twórca komiksów Ford Sawyer jest zauroczony urodziwą kobietą. To właśnie Sawyer będzie stanowił najwierniejszego sojusznika i pocieszyciela Cilly.

Nora Roberts wykreowała świetnych bohaterów, którzy nawzajem się uzupełniają. Cilla nie jest nieporadną mimozą. To kobieta, która doskonale radzi sobie z narzędziami, a wybór płytek czy zakupy listew podłogowych sprawiają jej frajdę o wiele większą niż zakup nowych ubrań. Również Ford, który nie ma za grosz umiejętności technicznych i lepiej nie dawać mu narzędzi do ręki, jest wspaniałą postacią – ideałem każdej kobiety. Główny bohater doskonale rozumie Cillę, wspiera ją, chroni i ma niebywały dar rozwiązywania napiętych sytuacji oraz poprawiania humoru swej sąsiadki. Szczególnie spodobał mi się pomysł, by w sytuacjach kryzysowych Ford zostawiał swej wybrance narysowane przez siebie śmieszne historyjki komiksowe, które mają poprawić jej humor. Niebanalni bohaterowie są głównym atutem „Hołdu”.

Nora Robert przyzwyczaiła mnie do trzymających w napięciu wątków sensacyjnych. Do tej pory czytałam głównie utwory pisarki, które powstały na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Muszę przyznać, że w starszych powieściach wątki sensacyjne prezentowały się nieco lepiej niż w przeczytanej właśnie książce. W „Hołdzie” nie odczuwałam już takiego napięcia czy niecierpliwości płynącej z pragnienia odkrycia tożsamości czarnego charakteru, nie oczekiwałam z niepokojem na to, co zrobi tajemniczy złoczyńca. Jeśli chodzi o wątek kryminalny, to dla mnie był taki sobie – ani ekscytujący ani zbyt nudny.

„Hołd” Nory Roberts mogę polecić wszystkim kobietom, które lubią połączenie sensacji i romansu. Fanek pisarki nie musze specjalnie namawiać do lektury, bo wiem, że tak jak ja, kiedyś po nią sięgną :) Chociaż uważam, że ten tytuł jest nieco słabszy niż wcześniej poznane przez mnie powieści pisarki (m. in. „Życie na sprzedaż”, „Słodka zemsta”), to i tak jego lektura dostarczyła mi kilkunastu godzin przedniej rozrywki.   

9 komentarzy:

  1. Czeka na mojej półce, póki co cierpliwie:) Bardziej kusi mnie ekranizacja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obejrzałam dzisiaj pierwsze dziesięć minut ekranizacji i muszę przyznać, ze nie bardzo podobało mi się to, co zobaczyłam. Ja preferuję najpierw przeczytać książkę, a dopiero później obejrzeć film :)

      Usuń
    2. Też tak lubię, ale nieraz się kuszę w kolejności odwrotnej :)

      Usuń
    3. Zaparłam się i obejrzałam ekranizację, właśnie skończyłam. Na tle powieści film wypada fatalnie. Scenarzyści wycieli większość szczegółów i wątków pobocznych :(

      Usuń
    4. Czyli w normie.
      Ja uwielbiam Niebo Montany, ale książka jest o niebo lepsza, podobnie jest z "W samo południe"...

      Usuń
    5. "Niebo Montany" to moim zdaniem jedna z lepszych ekranizacji. Jest w miarę spójna i nie razi, że wiele wątków zostało pominiętych...

      Usuń
  2. Pod pierwszym akapitem mogłabym się podpisać. Trafiłaś w sedno. Dla mnie też książki Nory to znakomita rozrywka, ale dawkowana co jakiś czas.

    OdpowiedzUsuń
  3. W pierwszym akapicie w jednym miejscu masz Nara zamiast Nora.

    OdpowiedzUsuń