Lubię kulinarne eksperymenty i próbowanie nowości, ale z przyjemnością
wracam do tradycyjnych smaków i sprawdzonych dań. Podobnie mam z
literaturą. Sięgając po różne książki poniekąd ryzykuję, bo nigdy nie
wiadomo, jak będą mi "smakować". Toteż czasem z premedytacją wybieram
takie, po których wiem, czego się spodziewać.
Właśnie na tej
zasadzie wyciągnęłam ze stosu przy oknie tomik "Arystokraci" opatrzony
nazwiskiem Nory Roberts. Potrzebowałam akurat lektury lekkiej,
przyjemnej, nie absorbującej, a już na pewno nie przygnębiającej.
Zresztą dawno już nic tej autorki nie czytałam, a przecież lubię. I
tak okołoświąteczny czas spędziłam w towarzystwie wyższych sfer, a
mianowicie ( fikcyjnego) książęcego rodu de Cordina.
Książka "Arystokraci" zawiera dwa opowiadania. Są to
"Beztroski książę" (""The Playboy Prince", wcześniej ukazało się jako "Książęcy urok")
oraz
"Błękitna krew" ("Cordina's Crown Jewel", poprzednio pod tytułem "Arystokraci")
Pierwsze z nich rozgrywa się w europejskim ( fikcyjnym) księstwie
Cordina. Poznajemy całą rodzinę: księcia Armanda, jego syna Bennetta
(miłośnika kobiet, koni, rozrywek), córkę Gabriellę ( 10 lat temu
została uprowadzona przez wroga, ale wszystko dobrze się skończyło) oraz
następcę tronu Aleksandra i jego żonę Eve. Ona właśnie spodziewa się
potomka. Towarzystwem i pomocą służy jej daleka krewna lady Hannah. Ta
skromna i niepozorna kobieta skrywa jednak pewną tajemnicę, jej obecność
na książęcym dworze nie jest czysto towarzyska, ma pewne zadanie do
wykonania. Przy okazji wpada w oko księciu Bennettowi, ale niełatwo ją
zdobyć. W dodatku odwieczny wróg rodu de Cordina, Deboque przygotowuje
kolejny atak. Czy zostanie udaremniony, jaką rolę odegra w tym Hannah i
czy beztroski książę się "ustatkuje" - o tym przeczytamy w tej
minipowieści.
Drugi tekst zabiera nas do Ameryki, gdzie przebywa
rodzina Gabrielli de Cordina. Jej córka Camilla ma już dość obowiązków
księżniczki i oblężenia przez dziennikarzy. Zdesperowana obcina włosy i
wypożyczonym autem ucieka w świat, jedzie przed siebie, gdzie oczy
poniosą... Podczas ulewy dochodzi do niegroźnego wypadku, dziewczyna
znajduje schronienie w chacie ekscentrycznego, aroganckiego gbura
imieniem Delaney - archeologa. Ci dwoje drą ze sobą koty, ale oczywiście
między nimi iskrzy. Camilla pomaga przepisywać artykuły, odkrywa
tajniki archeologii, sama "łapie bakcyla" i już wie, czym chce się
zajmować. Wiele się dzieje na płaszczyźnie uczuciowej. Nieporozumienie
prowadzi do "krachu", ale pewna intryga kończy wszystko happy endem.
"Arystokraci"
to taki słodko-pikantny tomik, charakterystyczny dla Nory Roberts,
która w romans wplata nutkę sensacji, przygody, dodaje konkretny wątek
tematyczny, a postaci obdarza "charakterkiem", ciętym językiem i
poczuciem humoru.
Gdybym miała porównać, to pierwsze opowiadanie wydaje mi się
spokojniejsze, bardziej statyczne, mimo wątku sensacyjnego, natomiast
drugie- bardziej dynamiczne, żywe, barwniejsze. "Błękitna krew" ponadto
zawiera wątek archeologiczny, i właśnie to opowiadanie, choć
schematyczne, podobało mi się bardziej.
Całość jednak wypada przyjemnie, to jakby przystawka i główne danie.
Zajrzałam zatem do kolejnego zakątka królestwa Nory, tym razem do
Cordiny... pewnie niebawem wyruszę na kolejną podróż z bohaterami jej
powieści.
Opowieści o księstwie De Cordina były pierwszymi książkami Nory Roberts, jakie przeczytałam. To one właśnie wciągnęły mnie w świat tych powieści. Osobiście chyba najbardziej podobały mi się opowieści o Gabrielli i Alexandrze, ale w jeśli bym miała wybierać to w czołówce również znalazłaby się część o Camilli.
OdpowiedzUsuńCi dwaj moi pierwsi faworyci poruszyli mnie chyba tym wątkiem troszkę "kryminalnym". Pamiętam, że byłam wtedy na wakacjach na basenach, jednak byłam tak zaintrygowana dawnymi losami bohaterów, że nie weszłam do wody, dopóki nie skończyłam czytać wszystkich części. W ogóle kocham kryminały, ale jednak na urlop sięgnęłam po coś lżejszego - ot takie romansidełko zostało mi pożyczone od przyjaciółki. Mimo, że doskonale wiedziałam, jak dana opowieść się skończy (gdzieżbym zaczęła książkę nie przeczytając uprzednio zakończenia xD), jednak mimo, że wiedziałam kto będzie z kim, jak potoczą się losy bohaterów, to z zapartym tchem śledziłam kolejne wydarzenia. Byłam jak w transie i to chyba jest ten urok dzieł Nory Roberts, które tak mnie w niej urzekł.
Ściskam ;*
e_schonheit ;*
Dziękuję za piękną, obszerną wypowiedź.
UsuńTak, to właśnie cały urok książek Nory, niby wszystko wiadomo, niby nic nowego, ale oderwać się nie można i przyjemnie się czyta.
Zbyt pochopnie umieszcza się Roberts w worku z romansami, bo tam i kryminalnie i sensacyjnie i przygodowo bywa...
Pozdrawiam serdecznie.
Aga