Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 360
Rok wydania: 2010
Dana Steele rozpoczyna poszukiwania drugiego klucza otwierającego szkatułę, w której czarnoksiężnik Kane uwięził dusze trzech królewskich córek. Kiedyś Dana przeżyła zawód miłosny; teraz jej dawny ukochany, Jordan, powraca. Jaka przyszłość ich czeka? Jordan nie wiedział, że Dana go kochała... i nie wie, że nadal darzy go uczuciem. Pragnie zdobyć jej miłość. Kane zastawia pułapkę na nich oboje. Aby zwyciężyć, Dana musi pogodzić głos serca z głosem rozsądku. I odnaleźć książkę, która doprowadzi ją do drugiego klucza. Czy uda jej się dostrzec prawdę w sieci kłamstw?
Kiedy zabieram się za czytanie jakiejś powieści wchodzącej w
skład dłuższej serii, staram się zgromadzić wszystkie tomy cyklu, by móc
przeczytać go od razu. Dzięki takiemu działaniu nie zapominam żadnych wątków,
wiem kim są wszyscy bohaterowie (nawet ci pełniący role epizodyczne), a co
najważniejsze nie muszę długo czekać na poznanie zakończenia cyklu, jeśli dana
seria niezwykle mnie zainteresowała. Niestety taki sposób poznawania serii
książkowych ma też swoje minusy. Jeżeli poszczególne tomu opierają się na tych
samych schematach, pojawiają się w nich niemal identyczne sceny bądź bohaterowi
są kopiami postaci występujących w poprzednim tamie, wtedy przyjemność z
czytania ulatnia się jak powietrze z przebitego balonu. Niestety czytanie
wszystkich tomów trylogii „Klucze” jeden po drugim, wywołało we mnie te negatywne
odczucia.
Po tym, jak skończyłam czytać „Klucz światła, czym prędzej
sięgnęłam po „Klucz wiedzy”. Główna bohaterka drugiego tomu trylogii Nory
Roberts jest bibliotekarką i przyznam, że postać Dany intrygowała mnie od
początku. Bardzo chciałam przyjrzeć się jej poszukiwaniom tajemniczego klucza,
który ma otworzyć drugi zamek szkatuły, w której zostały zamknięte dusze
celtyckich półbogiń. Niestety powieść okazała się niemiłosiernie schematyczna. W
książce pojawia się wiele scen, które są niemal wiernymi kopiami wydarzeń,
które miały miejsce w tomie pierwszym trylogii. Dana zostaje zwolniona z pracy,
okoliczności w jakich do tego dochodzi są lustrzanym odbiciem tego co spotkało wcześniej
Malory. Również niezadowoleni ze zwolnienia bohaterki ‘klienci’ biblioteki
reagują w taki sam sposób, jak klienci galerii, z której została zwolniona
bohaterka „Klucza światła”. Podobieństw jest znacznie więcej, jednak nie będę
ich już wymieniała.
W „Kluczu światła”, podobnie jak w „Kluczu wiedzy”, dominuje
wątek romantyczny, wątek fantastyczny rozwija się dopiero w końcówce utworu.
W tym tomie główna bohaterka będzie starła się poradzić sobie
z emocjami, które wyzwala niej Jordan. Mężczyzna opuścił ją i wyjechał do Nowego
Jorku, by rozwijać karierę pisarską. Bibliotekarka ma niezwykły żal do Jordana za
to, że zostawił ją, a swoim odejściem złamał jej serce. Dana poczuła się
wykorzystana i zdradzona, kiedy dowiedziała się, że jej ukochany wyjeżdża nie
poinformowawszy jej nawet o swych planach. Mimo całego rozgoryczenia, w
momencie, w którym dawny kochanek powraca do Pleasant Valley, w bohaterce
zaczyna odżywać dawna namiętność. Dana i Jordan są obecnie dojrzalsi niż
kiedyś. Bohaterowie są gotowi do podjęcia dialogu i wytłumaczenia sobie
nawzajem wszystkich spraw i wydarzeń z przeszłości, które przyczyniły się do
ich rozstania. Sposób w jaki pisarka poprowadziła wątek uczuciowy bardzo mi się
spodobał.
Co do wątku fantastycznego, to nie ma sensu za bardzo się
rozpisywać. Przed Daną staje takie same zadanie jakie wykonała Malory, i jakie
będzie musiała wykonać Zoe. Może w tym tomie działanie przeciwnika kobiet jest
nieco bardziej brutalne i zdecydowane niż w „Kluczu światła”, jednak sam przebieg
poszukiwania klucza wygląda identycznie jak w tomie pierwszym. Bohaterka
otrzymuje wskazówki od Roweny i Pitte’a i ma miesiąc na odkrycie, gdzie został
ukryty jej klucz, po drodze musi pokonać kilka przeszkód i pułapek zastawionych
przez czarnoksiężnika Kane’a.
„Klucz wiedzy” utrzymuje taki sam poziom jak poprzedni tom trylogii.
Przez większą część powieści autorka eksponuje wątek romansu miedzy głównymi
bohaterami powieści. W końcówce rozpędu nabiera wątek fantastyczny, który w tym
tomie prezentuje się bardziej dramatycznie niż w „Kluczu światła”. Niestety, ze
względu na dużą schematyczność lektura tego tomu okazała się mniej porywająca
niż lektura „Klucza światła” – za dużo było podobieństw do pierwszego tomu
trylogii przez co fabuła była zbyt przewidywalna.
W wypadku „Trylogii kluczy” czytanie kolejnych części w
bliskim odstępstwie czasu działa zdecydowanie na niekorzyść serii –
przynajmniej ja tak odczuwałam. W najbliższym czasie nie sięgnę raczej po
„Klucz odwagi”. Odpocznę sobie od tej trylogii, by za jakiś czas móc przeczytać
finałowy tom serii z prawdziwym zainteresowaniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz