Irlandzka krew Nory Roberts to bardzo przyjemne, acz krótkie czytadło z przeznaczeniem dla kobiet, które chcą nieco wytchnienia od codziennego kieratu. Bohaterką jest młoda Irlandka Adelia Cunnane, która po śmierci wychowującej jej ciotki, decyduje się sprzedać farmę i wyruszyć do Ameryki. Tam ma, bowiem jedynego krewnego stryjka Paddy’ego. Dzięki niemu dostaje pracę w stadninie koni wyścigowych należącej do Travisa Granta. Po za tym dom Paddy’ego mieści się na terenie stadniny, więc zachwyt Małej Dee nad nowym życiem jest wielki. Od zawsze, bowiem marzyła o pracy w stadninie, a harując ciężko na farmie nie boi się podjąć wyzwania. Skromna, niewinna, ufna, o niskim wzroście acz dobrym sercu, temperamencie i twardym charakterze zafascynuje właściciela stadniny, który zasadniczo obstaje zawsze przy swoim zdaniu. Mieszanka wybuchowa?
Książka została wydana w serii Satine, której
oprawy graficzne mogą powalić na kolana. Rzekłabym nawet, że są cudnej urody. W
fabule obok miłości, w tle oczywiście motyw koni i wyścigów. Po za tym książkę
czyta się szybko, przy tym miło spędza czas, a co za tym idzie wypoczywa i
regeneruje siły. W obecnym czasie wiem coś o tym.
Nora Roberts, Irlandzka krew, wydawnictwo MIRA/Harlequin, seria: Satine, okładka miękka, premiera; 30.09.2011, stron 224.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz