wtorek, 10 marca 2020

Zagubiony w czasie.


 
Wydawnictwo MIRA/Harlequin
Seria: Satine
Liczba stron: 240
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-238-7840-7
Premiera: 04.02.2011

W miniony weekend [to rok 2011] przeczytałam krótką powieść Nory Roberts zatytułowaną „Zagubiony w czasie”. Do książki na początku podeszłam dość sceptycznie. Szybko jednak okazało się, że jak każda książka z tego gatunku wciąga niesamowicie.

Libby, to dwudziestokilkuletnia, pani antropolog, która potrzebując ciszy i naukowego skupienia, aby napisać swoją pracę doktorską wybrała się na kilka miesięcy do rodzinnego domku położonego w górach. Obecnie jest to posiadłość traktowana jako odskocznia od codzienności, kiedyś jednak Libby przyszła tu na świat i wraz ze swoją siostrą wychowała się. Rodzice wyznając hipisowskie zasady woleli żyć z dala od cywilizacji. Ojciec zajmował się zbieraniem ziół i mieszanką herbat, a matka wyplatała kilimy. Żyli z tego, co sprzedali. Pewne okoliczności sprawiły jednak, że prace matki Libby zaczęły być cenione w największych galeriach sztuki, a ojciec zajął się produkcją herbat.

Miało być jednak o Libby. Otóż pewnej nocy, podczas szalejącej burzy, Libby dostrzega błysk światła i ogromny hałas, a następnie obserwuje upadek – jak przypuszcza- samolotu. Dociera na miejsce swoim jeepem i odnajduje młodego mężczyznę. Postanawia udzielić mu pomocy i schronienia w domku. Tylko, że Caleb Hornblawer zadaje jakieś dziwaczne pytania, w stylu, dlaczego Libby nosi okulary i czy na pewno jest XX wiek. Pewnego dnia Libby natyka się dodatkowo na włączony maleńki gadający komputer. Dziewczyna chce się dowiedzieć prawdy. Okazuje się, że Caleb to przybysz z XXIII wieku, z innej epoki, z przyszłości. Libby pragnie zrozumieć wszystko to, co usłyszy, tym bardziej, że z dania na dzień coraz mocniej zależy jej na Calebie. Czy jednak taka miłość ma jakiekolwiek szanse, gdy mężczyzna chce usunąć usterki w swoim statku i wrócić do domu? Jakie są właściwie jego pragnienia?

Nora Roberts stworzyła powieść, która przypomniała mi książkę Stanisława Lema „Solaris”. Co prawda, bardzo wiele różni od siebie te książki, ale zarówno tu jak i tam, mowa jest miedzy innymi o miłości. Powieść Nory Roberts jest ciepła, plastycznie wyreżyserowana i wspaniale umiejscowiona. Warto.


*Słowem malowane z 4.02.2011. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz