( Foto okładki- stąd) |
Nie zamierzam streszczać fabuły, powiem tylko, że perypetii nie
brakowało, iskrzyło i wirowało. Wątek romansowy oczywiście był, ale nie
przesłaniał innych, a "intimate moments" były subtelne. Roberts nie
skupiła się tylko na sprawach uczuciowych między bohaterami. Ciekawie
przedstawiła wątek "resocjalizacyjny"; pokazała jak skomplikowane
relacje rodzinne i trudne dzieciństwo wpływają na osobowość jednostki,
jak istotna jest potrzeba przynależności do grupy społecznej (brak
oparcia w rodzinie sprawił, że Nick szukał go w bandzie "uliczników", w
gangu młodzieżowym); pokreśliła wartość i rolę rodziny (zjazd rodu
Stanislasky, starania Zacka, dobry przykład/wzór dla Nicka). Nie
zabrakło także braterskiej rywalizacji oraz poświęcenia dla bliskiej,
ważnej osoby.
Sporo się działo zarówno w warstwie fabularnej, jak na płaszczyźnie emocjonalnej między bohaterami. W dialogach - humor, docinki, cięte riposty - w książkach Nory nie ma słodkiego" tiu tiu tiu" i natchnionych sentencji.
Sporo się działo zarówno w warstwie fabularnej, jak na płaszczyźnie emocjonalnej między bohaterami. W dialogach - humor, docinki, cięte riposty - w książkach Nory nie ma słodkiego" tiu tiu tiu" i natchnionych sentencji.
Barwne różnorodne postacie (wspomnę tu chociażby drugoplanowego kucharza
Rio- sympatycznego wielkoluda z Jamajki), żywy język, nutka sensacji
(napad i strzelanina w barze) i niepokoju ( gdy czytelnik drży o życie
bohatera, nawet jeśli wie, że musi być happy end) to charakterystyczne
elementy twórczości Nory Roberts, za które zresztą ją lubię.
Uwielbiam tę książkę i w ogóle całą serię o rodzinie Stanislaskich :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń